PODSUMOWANIE SEZONU 2019 | MATEUSZ NOWAK | CARP SEEDS
Właściciel firmy Carp Seeds Mateusz Nowak podsumował swój sezon 2019.
„W ciągu całego 2019 roku byłem na dużo mniejszej ilości zaplanowanych zasiadek niż w latach wcześniejszych.
Mimo to, wszystkie na których byłem, zakończyły się powodzeniem. Sezon rozpocząłem na nowej dla mnie wodzie – około 20 ha, w terminie 05-07 kwietnia.
Głębokości na tej wodzie są zróżnicowane. Pogoda była mocno wczesnowiosenna – ze zmiennym wiatrem i nocnymi opadami deszczu.
Odpowiednia taktyka, dobór miejsca i zastosowanie odpowiednich zanęt i przynęt pozwoliło mi złowić dwie piękne ryby.
Mojemu bratu, który mi towarzyszył, również udało się wyholować szczęśliwie dwa piękne karpie.
Na tej zasiadce nęciliśmy stosunkowo dużo, jednak były to drobniutkie konopie i mączka z orzechów tygrysich.
Po pierwszych 2 braniach dopiero w drugim dniu dosypaliśmy trochę kukurydzy.
Osiągnęliśmy dobry wynik, mimo że pozostałe ekipy z tego łowiska w tym czasie nie wyholowały karpi.
Drugą zaplanowaną zasiadkę spędziłem tydzień przed majówką na żwirowni około 8 ha. Tę wodę już znałem, gdyż rok wcześniej złowiłem tam rybę, której zabrakło niewiele do 20 kg.
Taktyka była inna, gdyż warunki w wodzie i przyrodzie były odmienne niż na początku kwietna.
Ponadto brat, który rozłożył się kilka godzin przede mną, do mojego przyjazdu złowił już kilka karpi. Niestety okazało się, że właściciel wpuścił do wody karpia handlowego.
Zatem od początku zasiadki, aby utrzymać zanętę w łowisku i jednocześnie ściągnąć większe ryby sypałem bardzo dużo miksów ziaren.
Drugiego dnia w końcu doczekałem się brania dużego karpia. Karp okazałem się efektem dobrze obranej taktyki.
Na tej wodzie rzadko łowi się dużo ryb, dlatego do niedzieli nic więcej poza karpiami zarybieniowymi nie dołowiłem.
27 maja rozpocząłem szaloną dobową zasiadkę nad żwirownią, na której zaczynałem sezon.
Tym razem po drugiej strony zbiornika wytypowałem inne miejsca i już po godzinie od rozłożenia złowiłem pierwszą rybę – jesiotra.
Później dojechał do mnie kolega Paweł z teamu Łowcy Mazowsze i razem kontynuowaliśmy wędkowanie. Do wieczora złowiłem kilka mega leszczy.
W nocy zaczął delikatnie mżyć deszczyk, a ja od północy praktycznie nie spałem. Wyholowałem pięknego pełnołuskiego karpia, niewiele mniejszego lustrzenia i niestety kilka leszczy.
Rano dołowiłem jeszcze taki sam komplet i już o 14-tej zwinąłem wędki. Wtedy do wody poszło dużo kukurydzy bananowej – opłaciło się.
Początkiem czerwca spędziłem wraz z żoną i kolegą trzy dni na znanej mi dobrze wodzie. Wszystkie wcześniejsze 3 zasiadki były tam mega udane, stąd jechałem z obawą, że w końcu musi się nie udać.
Pierwszy raz łowiłem w takim upale. Mimo tego, a na dodatek kończącego się tarła na zbiorniku również i tym razem połowiłem – sprawdzona, skuteczna taktyka kolejny raz się potwierdziła.
Przechytrzyłem wtedy 3 waleczne amury i kaczkę, która zassała 3 ziarna kukurydzy na półmetrowej wodzie. Jednak swoje pięć minut miał na zasiadce mój kompan Marcin, który w takich warunkach złowił kilka mega karpi, gdzie jeden z nich otarł się o 20 kg.
Biorąc pod uwagę wyniki z innych stanowisk – był to wyczyn wart podziwu.
Od tej zasiadki przez ponad miesiąc praktycznie nie byłem na rybach na dłużej. Zaliczyłem tylko kilka krótkich nieplanowanych wypadów na łowisko Leśna Woda.
Mimo mniejszych ryb klimat, który tam panuje, zawsze pozwala mi na regenerację sił i mentalny odpoczynek. Bliskość natury, zachody słońca nad lasem-to jest to.
Tam też wyholowałem wiele ciekawych ryb. Na tej wodzie bywałem również wiele razy w ciągu całego sezonu, nawet tylko na kilka godzin, aby zarzucić wędki i szybko doczekać się brania a przy okazji odpocząć.
Drugą część sezonu zacząłem na tej samej wodzie co cały sezon.
Była to połowa lipca.
Zgoła odmienna pogoda, zdecydowanie dużo wyższa temperatura wody i w ciągu 36 godzin łowię tylko jednego karpia.
Mimo to, po jego holu byłem bardziej szczęśliwy niż po niejednym karpiu wyholowanym bez takich perypetii.
Łowienie blisko trzcin wiążę się niestety z ciężkimi, często przegranymi walkami. Ta była wygrana.
Dwa tygodnie później, dwudobowa zasiadka również przynosi mi brania.
Kolejny raz lipcowa upalna pogoda. Po wytypowaniu podwodnej górki i dużej ilości futru już pierwszego wieczoru złowiłem karpia.
Mimo wagi, która oscylowała w okolicy 6 kg, był to dobry prognostyk na dalszą część zasiadki.
Drugi dzień to strata ryby poprzez wpłynięcie karpia w pozostałe zestawy. Po odplątaniu 3 żyłek ponownie wszystko wywiozłem.
Drugiej nocy o świcie potężny odjazd podniósł mi poziom adrenaliny.
Po dość długim holu z pontonu podbieram bardzo pięknego i dużego lustrzenia. Szybka sesja foto, wywózka i ostatnie kilka godzin oczekiwania.
Szybko rosnąca temperatura pozbawiła mnie złudzeń na brania w dzień i już około 10 rano odjechałem z łowiska.
Po upływie prawie miesiąca wyruszam na najbardziej oczekiwaną zasiadkę sezonu. 19 sierpnia staję na brzegiem 54 hektarowego jeziora.
Jego głębokość osiąga 15 metrów. Pogoda wg prognoz będzie idealna na zasiadkę karpiową. Zbiornik ten to woda PZW – dobrze zarządzana. Ta zasiadka była inna niż dotychczasowe w sezonie.
Konieczność przeprawy łodzią i łowienie na pomoście bez dostępu do brzegu to wielka frajda. O ile długie przeprawy i ciężki warunki brzegowe są mi znane z Soliny, o tyle rozbijanie namiotu na platformie to dla mnie nowość.
Nie mniej jednak szybko się odnalazłem i w ciągu kilku godzin miałem rozbity cały biwak. Na wodzie o tej wielkości i różnych głębokościach, postawiłem na dwie różne miejscówki z dwoma taktykami nęcenia.
Miałem świadomość, że takie podejście zwiększy moje szanse na złowienie ryby, zwłaszcza łowiąc pierwszy raz. Od początku zasiadki spodziewałem się, że w ciągu 4 dób nie będę miał dużej ilości brań, zresztą nie w takim celu tam pojechałem.
Konsekwentne nęcenie, sprawdzony towar i odpowiednie zestawy końcowe ostatniej nocy przyniosły mi wyczekane piiii.
Potężna rolada wyrwała mnie w momencie ze snu. Hol rozpocząłem, gdy było jeszcze ciemno. Natomiast był on na tyle długi, że po zrobieniu zdjęć i wypuszczeniu ryby zaczynało się rozjaśniać.
Ta piękna, stara ryba była najbardziej wartościową rybą sezonu 2019.
Trzy tygodnie później ponownie rozpocząłem wyprawę.
Otoczenie lasów, natura i myśl o dużych karpiach w wodzie bardzo szybko przyciągnęły mnie w to samo miejsce.
Bogatszy już o doświadczenie, wszystko robię sprawniej i już kilka godzin po rozpoczęciu zasiadki łowię pierwszego łuskacza.
To daje mi bardzo sympatyczną wizję przebiegu tego wypadu. W ciągu kolejnych dni realizuję konsekwentnie obraną taktykę i praktycznie w każdej dobie łowię po minimum jednym karpiu.
Na tej zasiadce wszystkie ryby oscylują maksymalnie w granicach 10 kilogramów.
Osiągnięty wynik był dla mnie dobrym rezultatem, gdyż była to dopiero moja druga zasiadka na tej wodzie.
Tak w skrócie wyglądał mój sezon 2019 nad wodą. Tym, co wytrwali do tego momentu, dziękuję za przeczytanie i życzę udanego sezonu 2020, który już się rozpoczął. Pozdrawiam, Mateusz Nowak.